Niechęć – „Unsubscribe” [RECENZJA]
W ramach remanentów ubiegłego roku trafiam na warszawską formację Niechęć. To jej trzeci krążek, ale dla mnie pierwszy. I już się cieszę – lepiej późno niż wcale. Bo takich kapel słucha się z przyjemnością. A przy okazji wraca nadzieja, że w naszym kraju można grać na światowym poziomie.
Pięciu świetnych instrumentalistów zaprasza do swojego świata. A jest tu dużo muzycznej przestrzeni, szerokie krajobrazy i trochę kontrolowanego szaleństwa. Już otwierający album „Argot” wprowadza nas do magicznego świata, w którym nie ma rzeczy oczywistych. Wspólnym mianownikiem utworów są ciekawe, zróżnicowane aranżacje i przypisanie jednego instrumentu wiodącego do konkretnego utworu, na zasadzie gospodarza. Tak np. w „Chmurach” rządzi, i to bardzo udanie fortepian, w „Niechęci” wyeksponowano saksofon. Ten wyraźny podział na liderów utworów nieco spycha na margines myśl przewodnią. I szkoda, bo zbyt często jednak muzycy nie potrafią się powstrzymać od schodzenia z głównego kierunku – w większości utworów, po dobrym początku, są chwile grania na czas. Ale to „choroba” większości sprawnych instrumentalistów, niestety. Atrakcyjny jest też ostatni „Epilog”, chociaż gdzieś przeczytałem, że tego utworu tutaj nie powinno być, że za bardzo odstaje stylistycznie. Dla mnie jest to dopełnienie przemyślanej dramaturgii.
I znowu muszę powtórzyć smutną prawdę – muzyka instrumentalna broni honoru polskiej sceny. Słuchając naszych artystów śpiewających, a nawet bardzo aktywnych i twórczych raperów mam wrażenie, że zostajemy przeniesieni w zupełnie inną, bardzo odległą w czasie rzeczywistość. I raczej inny smak. Jakby nasi wykonawcy celowo odcięli się od tego, co dzieje się na świecie. Dlatego chociaż tych kila płyt rocznie z muzyką instrumentalną to potwierdzenie, że jednak jesteśmy częścią muzycznego świata.
8/10