Skip to content
24 maj / Wojtek

Norah Jones – „Begin Again” [RECENZJA]

Ta płyta to zbiór singli, które artystka nagrała w ubiegłym roku.

Pomysł raczej desperacki, bo jeśli każdą z tych piosenek można polubić osobno, to zestawienie ich w jednym albumie nagle obnaża mielizny twócze i wykonawcze. Właściwie o "Begin Again" mogę napisać to samo, co o poprzedniej płycie artystki – zimny profesjonalizm. 

Oczywiście ten album ma prawo się podobać.

Ja jednak od początku mam z Norah Jones problem, bo ani piosenki, ani wykonanie nie są powalające. Również tytuł płyty sugerujący, że artystka zaczyna wszystko od początku jest raczej nie na temat, bo jej każdy album jest podobnie przewidywalny. Jeśli więc zerujemy liczniki, to prawdopodobnie chodzi o kalkulację, bo jeśli pierwszy album się najlepiej sprzedał, to może warto wrócić do złotonośnej stylistyki. Jeśli jednak spojrzymy na twórczość artystki całościowo, to trudno zauważyć wyraźny artystyczny rozwój. Czyżby syndrom zablokowanej między piętrami windy?

Brak koncepcji to już koncepcja.

Wszystkie piosenki wykonane są podobnie, ze skromnym instrumentarium, bez jakieś głębszej koncepcji. Może dlatego wyróżnia się tutaj "Uh Oh", utwór zagrany ciekawie, a przy okazji wokalistka brzmi inaczej, trochę tajemniczo, trochę filuternie. Następująca po niej "Wintertime", mimo że wykonana już bardziej powściągliwie, przyciąga swoją prostotą. I właściwie jedynie te 2 piosenki sprawiają mi przyjemność. Pozostałe na pewno nie straszą, ale zapominam je kilka sekund po zakończeniu, a przecież całej płyty słuchałem kilkanaście razy. 

7/10

 

Zostaw komentarz