Skip to content
23 lip / Wojtek

O coverach (prawie) wszystko – „Can’t Help Folling in Love”

Przed nami słynna piosenka z repertuaru Elvisa Presley’a – utwór z ciekawą historią i ciągle interesującymi, licznymi nagraniami. Pierwszy raz utwór wykonany został w filmie „Blue Hawaii” z 1961 roku.

Piosenkę napisali Hugo Peretti, Luigi Creatore i David Weiss, którzy nie ukrywali, że swój utwór oparli na melodii „Plaisir d-amour” , popularnego romansu z XXVIII wieku autorstwa Jean-Paul-Egide Martini’ego. W tym przypadku, słysząc wyraźne podobieństwa, trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie nowa kompozycja, a raczej opracowanie dawnej melodii.

Piosenka w wykonaniu Presley’a bardzo szybko stała się wielkim przebojem, nierozerwalnie  kojarzącym się z tym wielkim artystą. Sam Presley traktował piosenkę wyjątkowo – każdy koncert w Las Vegas kończył właśnie tym utworem.

Po raz kolejny okazuje się, że słynny, dobrze zaśpiewany przebój trudno jest wykonać po swojemu, bo zawsze będzie się porównywanym z oryginałem. Nawet wielcy interpretatorzy polegli  niestety w swoich próbach, bo albo, jak miało to miejsce w przypadku Michaela Buble powielili pierwotne wykonanie, albo, co pokazała Celine Dion, próbowali przedobrzyć. Dlatego dziś posłuchamy nagrań mniej znanych, ale niewątpliwie interesujących i kreatywnych.

Nagranie zespołu UB40 jest jednym z popularniejszych. Ta wersja właściwie niewiele wnosi nowego, ale na pewno w swojej próbie uwspółcześnienia, głównie w warstwie rytmicznej akompaniamentu, nie robi piosence krzywdy.

Jeszcze dalej poszedł zespół U2. Ta wersja świadczy o kreatywności kapeli, która przecież nie musiała wykonywać obcych piosenek. Okazuje się jednak, że grupa potrafiąca zainteresować swoim ciekawym repertuarem autorskim, przyciągająca tłumy na koncertach stadionowych, ma znacznie więcej do powiedzenia. Wykonanie bardzo znanej piosenki w zupełnie inny, nieco wariacyjny sposób, świadczy o wielkiej klasie kapeli.

Ciekawa i nieco dziwna, ale może właśnie przez to interesująca jest propozycja zespołu The Tins. Takich wersji zawsze słucha się z zainteresowaniem, niezależnie od preferencji estetycznych. W tym przypadku chodzi o sam pomysł zaadoptowania piosenki do zupełnie innej stylistyki. Efekt jest nieco zaskakujący, ale niewątpliwie kreatywny.

Warto także zwrócić uwagę na nagranie Neil’a Diamond’a. W tym wykonaniu powinna zainteresować aranżacja na orkiestrę symfoniczną. Samo wykonanie wokalisty nie porywa, jednak chyba nie o to chodzi, bo nagranie oceniać się powinno w całości, jako kompletną wypowiedź artystyczną. A ta jest niewątpliwie interesująca.

Na tle wszystkich muzycznie kreatywnych nagrań zupełnie inaczej słucha się propozycji duetu Twent One Pilots. Tutaj zwraca uwagę przede wszystkim ciekawy teledysk pokazujący trochę inne odczytanie piosenki. Wykonanie oszczędne, wręcz minimalistyczne, ale w połączeniu z przesłaniem przekazanym na ekranie godne jest uwagi.

Na potrzeby ścieżki dźwiękowej serialu „Człowiek z wysokiego zamku” swoją wersję nagrał Beck. To propozycja wyważona, wręcz dostojna. W połączeniu z nieco „odjechaną” tematyką serialu ta wersja nabiera jeszcze innego sensu.

Kończymy wykonaniem a cappella. Grupa Pentatonix podeszła do utworu z należytym szacunkiem, szkoda jedynie, że zabrakło precyzji wykonawczej, bo to mogłoby być nagranie wzorcowe. Mimo wszystko warto rozstać się z tą nieśmiertelną piosenką w taki właśnie, elegancki sposób.

 

 

Jeden komentarz

zostaw komentarz
  1. niki93 / 25 lip 2017

    Świetny wpis, nic dodać nic ująć 😉

Zostaw komentarz