Skip to content
8 kwi / Wojtek

O coverach (prawie) wszystko – „Miasteczko Bełz”

Do przyjrzenia się tej piosence sprowokowała mnie Anna Maria Jopek, która nagrywając niedawno płytę z polskimi, zapomnianymi przedwojennymi przebojami sięgnęła także po ten utwór. A to nie jest piosenka polska. Ten pogląd funkcjonuje jednak w naszej kulturze dosyć mocno, warto więc przyjrzeć się bliżej samej piosence.

„Mein Sztetele Bełz” (Mein Sztetełe Bełz, jid. ‏מײַן שטעטעלע בעלז‎)) powstała w 1932 roku do wystawionego w USA przedstawienia „Pieśń z getta”. Autorem tekstu był Jacob Jacobs, a muzykę skomponował Aleksander Olshanetsky. Obaj autorzy po emigracji (z Rosji i Węgier) osiedli na stałe w USA.  Niestety nie zachowało się premierowe wykonanie Isy Kremer, która występowała w „Pieśni z getta”. Warto jednak posłuchać jednego z pierwszych, prawdopodobnie bliskiego oryginałowi, anonimowego wykonania.

Piosenka jest znana z wielu estradowych wykonań, najczęściej w języku jidisz. Przykładem jest nagranie Barry Sisters, bardzo typowe i nieco tandetne, ale taki kształt piosenki pokochały miliony.

Podobnie jest w przypadku licznych wersji instrumentalnych. Tutaj także nikt nie próbował wejść głębiej, pozostając przy zewnętrznej warstwie, jeszcze bardziej ją trywializując.

Piosenka bardzo szybko, bo już w 1935 roku pojawiła się w Polsce pod tytułem „Miasteczko Bełz”. Pierwszym wykonawcą był Adam Aston. Przy okazji zdarzył się epizod dotyczący praw autorskich, jednak strona polska bardzo szybko wycofała się z potyczki z amerykańską showbiznesową machiną.

Zostając przy wersji polskiej warto prześledzić proces zmieniania się tej piosenki. Wersja przedwojenna to zwykłe przetłumaczenie tekstu, a dużo później nowy tekst napisała Agnieszka Osiecka. Porównajmy więc tłumaczenie oryginalnego tekstu z wersją poetycką. Pisanie nowych tekstów zamiast tłumaczeń to odwieczny problem światowej literatury, bo można tutaj dać przykład tłumaczeń dzieł Szekspira przez Barańczaka – jedni uznają je za arcydzieła, inni odsądzają tłumacza od czci i wiary. Poniżej porównanie tekstów – z lewej strony znajduje się tekst przedwojenny, po prawej wersja Agnieszki Osieckiej.

Pamiętam temu dwadzieścia już lat                                   

Gdym szedł w daleki nieznany świat 
Me oczy były tak pełne łez 
Gdym zegnał mój rodzinny Bełz

Miasteczko Bełz, kochany mój Bełz
Maleńka mieścina gdzie moja rodzina i dom mój był
Miasteczko Bełz, kochany mój Bełz
Ach ileż to razy nad rzeczką jam marzył, o szczęściu śnił

Wspomnienia jasnych lat minionych tak mi drogie są
Biedne serce me stęsknione zawsze ranią i tną

Miasteczko Bełz, kochany mój Bełz
Maleńka mieścina gdzie moja jedyna kochała mnie

Dziś kiedym wrócił nie poznał mnie nikt
Mej lubej nie ma i dom mój znikł
Przywitał jeno mnie obcy zgiełk

Więc ty żeś to mój dawny Bełz

Miasteczko Bełz kochany mój Bełz
Maleńka mieścina gdzie moja rodzina i dom mój był
Miasteczko Bełz kochany mój
Bełz
Ach ileż to razy nad rzeczką jam marzył, o szczęściu śnił

Wspomnienia jasnych lat minionych tak mi drogie są
Biedne serce me stęsknione boleśnie ranią i tną

Miasteczko Bełz kochany mój Bełz
Maleńka mieścina gdzie moja jedyna kochała mnie

I znów stąd idę jak szedłem już raz, me serce w piersi jak ciężki głaz
Nie znajdę nigdy ojczystych stron I tęsknić będę aż po zgon

 

Mój miły Icek
już nie bój się nocy
i ludziom w oczy patrz,
w miasteczku Bełz.
Minęło tyle lat,
harmonia znów gra,
obłoki płyną w dal,
znów toczy się świat.
Wypiękniał nasz Bełz,
w ogrodach, na drogach bez.
Nikt nie chce pamiętać,
nikt nie chce znać smaku łez.
I tylko gdy śpisz,
samotny i sam,
i tylko gdy śpisz,
płyniesz, giniesz tam…
Gdzie tata i mama
przy tobie są znów
i czule pilnują
malutkich twych snów.
Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W poranne gazety ubrany
spokojnie się budzi Bełz

Łagodny świt
w zwyczajnych dni rytm,
w niedziele bezpieczna
nad rzekę wycieczka
i w krzakach szept.

A w piekarni pachnie chleb,
koń nad owsem schyla łeb.
Zakochanym nieba dość,
tylko cicho gwiżdże ktoś.

Miasteczko Bełz,
main sztetełe Bełz.
Wypłowiał już tamten obrazek,
milczący, płonący Bełz.

Dziś, kiedy dym,
to po prostu dym.
Pierścionek na szczęście,
w przemyśle zajęcie,
w niedzielę chrzest.

Białe ziarno, czarny mak,
młodej żony słodki smak.
Kroki w sieni… nie drżyj tak,
to nie oni. To tylko wiatr…

Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W kołysce gdzieś dzieciak zasypia,
a mama tak nuci mu:

Zaśnijże już
i oczka swe zmruż.
Są czarne,
a szkoda, ze nie są niebieskie.
Wołałabym…

Zaśnijże już
i oczka swe zmruż.
Są czarne,
a szkoda, ze nie są niebieskie.
Wolałabym…Tak jakoś…

 

Zespół Raz, Dwa, Trzy przy okazji nagrania płyty poświęconej twórczości Agnieszki Osieckiej odczytał piosenkę zupełnie inaczej. Tu nie ma taniego sentymentalizmu, za to słyszymy świetnie opowiedzianą i oryginalnie zagraną historię.

Przy tej wersji, zresztą dziś najpopularniejszej i chyba najlepszej, należy wspomnieć o przekłamaniu historycznym. Utwór jest często błędnie kojarzony z miasteczkiem Bełz (do 15 lutego 1951 miasto w granicach Polski, obecnie należy do Ukrainy). Przyczyniła się do tego zbieżność wynikająca stąd, iż w jidysz nazwa mołdawskich Bielców brzmi Belc  (jid. ‏בעלץ‎).

Ciekawą wersję nagrała Elżbieta Wojnowska. Nowy tekst napisał Roman Kołakowski. Właściwie jest to refleksja na temat znanej piosenki z zacytowaniem melodii refrenu. I nawet w tym ciekawym podejściu wystąpił błąd, odwołujący się do utworu jako znanej pieśni polskiej.

„Miasteczko Bełz” jest przykładem piosenki podstępnej. Do jej wykonania potrzebna jest wiedza związana z historią utworu. Tak zawsze dzieje się, kiedy piosenka ma kilka wersji tekstowych. W takich przypadkach, zanim zaczniemy śpiewać ten utwór, powinniśmy zdecydować, która wersja testowa jest nam bliższa. Największym nieszczęściem jest chyba wykonywanie przypadkowej wersji tekstu bez świadomości, że są jeszcze inne możliwości wykonawcze. I nawet jeśli ta przypadkowa wersja będzie tą ostatecznie wykonywaną, warto takie ćwiczenie analityczne wykonać.

 

 

 

Zostaw komentarz