Samara Joy – „Linger Awhile” [RECENZJA]
Kiedy się słucha tego albumu, aż trudno uwierzyć, że wokalistka ma zaledwie 23 lata. Wszystko jest tu dojrzałe i bardzo stylowe. Może to nie jest płyta, która jest w stanie poprzewracać ustalony porządek, ale takiej muzyki chce się słuchać. Wraca wiara, że są młodzi wykonawcy, którzy szanują wartości. Mamy wrażenie, jakbyśmy słuchali którejś z wielkich dam jazzu sprzed lat. Dla mnie najwięcej jest tu podobieństwa do Sarah Voughan, podobna elegancja i sposób podejścia do muzyki, bez błyskotek i ozdobników. I kiedy czytamy życiorys artystki, to natrafimy na niezaskakującą niespodziankę: Samara Joy jest zwyciężczynią Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Sarah Vaughan.
Artystka w swym drugim albumie ponownie sięga po utwory znane ze wspaniałych wykonań. Muszę zacząć od dwóch pieśni znanych z wykonań Sarah Voughan, bo to koresponduje z początkową tezą: „Can’t Take Out of This Mood” i brawurowo wykonana „Linger a While”. I teraz już chyba wiemy, że tytuł płyty nie jest przypadkowy – to kolejny hołd złożony wielkiej damie jazzu. Są też utwory znane z interpretacji Eli Fitzgerald i Nancy Willson, ale też wielkie kompozycje Theloniousa Monka. Tak, nie każdy powinien śpiewać „Round Midnight”, ale Samara Joy zrobiła to z takim luzem i doświadczeniem, jakby spędziła na scenie więcej lat niż ma sama.
W utworze „Nostalgia” artystka pokazuje talent twórczy jako współautorka, ale też umiejętność śpiewania nieco wyzwolonego – „jazda” po skali z tą samą, piękną barwą to mistrzostwo. I może ten utwór zachęci artystkę do nagrania samodzielnego repertuaru, bo to niewątpliwie jedna z ciekawszych wokalistek jazzowych młodego pokolenia.
9/10