Stanisław Soyka – „Muzyka i słowa” [RECENZJA]
"Chciałem pokazać piękno świata – świata przedstawionego tak po prostu, przez dzisiejszego mnie. Zależało mi na tym, by ta muzyka mogła przytulać, dawać przestrzeń i oddech. A także – by te piosenki były dostępne dla każdego kto lubi śpiewać. A w tych tekstach, mam wrażenie, że jest normalnie; tam jestem dzisiejszy ja i – gdy będziecie Państwo jej słuchać – będzie mi miło móc tam Państwa spotkać. I – być może – usiąść wspólnie na muzycznej „Ławeczce” ”.
Tak artysta mówi o swoim najnowszym, 17. albumie. I już chyba nikt nie wierzył, że Soyka nagra coś nowego, bo ostatni album powstał 7 lat wcześniej. To jest spore zaskoczenie, bo mogło się wydawać, że Soyka osiągnął wszystko, więc album "Muzyka i słowa" jest sporą niespodzianką. Dla mnie także. Jednak to nie jest miła niespodzianka:-(
Rozumiem, że Soyka chciał nagrać materiał osobity, a przy tym lekki, czyli piosenki dla każdego. Jako autor tekstów nie wyrożnia się ciekawymi spostrzeżeniami, ale wolałbym tej sfery nie komentować. Natomiast dużo większe pretensje można mieć do Soyki-kompozytora. Po doświadczonym, dobrze wykształconym muzyku spodziewamy się czegoś więcej. Zwłaszcza, że wcześniej artysta przyzwyczaił nas dobrej muzyki. Po tym albumie ta dobra opinia chyba runie. Spodziewam się, że osoby, które wcześniej nie znały twórczości tego artysty, mogłyby nie uwierzyć, że kiedyś Stanisław Sojka był liczącym się muzykiem jazzowym.
Piosenki zaproponowane na tym krążku to pokazówka, jak mogą brzmieć współczesne pieśni biesiadne. Jeśli takie było założenie, to można jedynie pogratulować. Spodziewam się, że płyta osiągnie podobny sukces do ubiegłorocznej "Malinowej" Stanisławy Celińskiej. I pewnie krąg odbiorców będzie podobny. Dla mnie na tej płycie jest tylko jedna piosenka, którą warto było poznać – "Zależy mi" nawiązuje do wcześniejszych przebojów artysty. Szkoda, że jedna jaskółka wiosny nie czyni:-(
5/10