Skip to content
17 sie / Wojtek

Taco Hemingway – „Pocztówka z WWA, Lato’19” [RECENZJA]

Pocztówka z Warszawy

Dawno, dawno temu każdego lata dzieci wyjeżdżały na kolonie, ci starsi z namiotami na Mazury, a ich rodzice na wymarzony urlop w ośrodku FWP. Niby zupełnie inne style wypoczynku, na pewno inne niż dziś, ale jedno było wspólne – każdy musiał wysłać widokówkę: do rodziców, do dziadków, do biura. I taką właśnie pocztówkę z wakacji wysłał nam w swoim najnowszym albumie Taco Hemingway. A żeby nie było wątpliwości, że mówimy o relikcie przeszłości (być może o czymś, za czym powinniśmy tęsknić), artysta wkłada to w formę rodem z PRL-owskiej kroniki filmowej. Dzięki tej "słuchowiskowej" koncepcji i powrocie do początków artysty, znowu słyszymy człowieka normalnego, wytrawnego obserwatora, a nie meinstreamowego megalomana.

"A gdzie jest Warszawa?"

Taco, człowiek tutaj urodzony i z tym miastem związany, teraz jako mieszkaniec innego kraju odwiedza Warszawę okazjonalnie. Pewnie dlatego przysyła nam pocztówkę ze swoich wakacji. I ta pocztówka miała być zaskoczeniem, bo na ten rok artysta zapowiadał przerwę nagraniową. I jak zwykle latem Taco, bez wcześniejszych szumnych zapowiedzi, serwuje nam pozornie letnie wydawnictwo. Dlaczego pozornie? Bo to zupełnie coś innego niż jego wcześniejsze albumy wydawane w okresie wakacyjnym. Teraz ta beztroska jest udawana. Na "Pocztówka z WWA, Lato'19" Taco Hemingway oprowadza nas po Warszawie oczyma człowieka, który doskonale wie o co tutaj chodzi. Przy okazji opowiada nam też o Polsce AD 2019 bez moralizatorstwa i zajmowania stanowiska – tutaj ujął mnie taki tekścik: "Jak masz dziewczynę to zabieraj ją na randki / Koleś, jak masz chłopaka, to zabieraj go na randki".

"W WWA jak w lunaparku"

Ten cytat spowodował, że "Leci Nowy Future" nie jest utworem straconym, bo początkowo tak go potraktowałem. Kiedy jednak się wsłuchamy i zrozumiemy, to machniemy ręką na nieco słabszą muzykę. No właśnie. Ktoś mnie ostatni spytał, co sądzę o bitach na tym albumie – nie umiałem odpowiedzieć, bo w rapie, jeśli wszystko się klei, nie zwracam uwagi na elementy składowe. Wywołany do tablicy posłuchałem jeszcze raz, skupiając się na muzyce. I tutaj kilka odkryć. Po pierwsze: Taco zdradził Rumaka. A właściwie nie zdradził, a poszerzył portfolio producentów. To co wcześniej należało to tego jednego, ciągle jedynego Rumaka, teraz zostało podzielone na kilku producentów. I co? I nic, niewiele się zmieniło. W większości utworów mam wrażenie, jakby muzykę zrobiła jedna osoba – podobny jest klimat z charakterystycznym posadowieniem numerów na rytmie perkusji. Swój wkład włożyli tu: 2K, Borucci, Catz 'n Dogz i Emapea. To nie wszystko, bo jest jeszcze 2 niezłych producentów, którzy się wyróżnili na tle kolegów, ale o tym za chwilę.

"Miłość to kino detektywistyczne"

W tych sentymentalnych wakacjach Taco ma czas na imprezowanie, a przy okazji kilka tematycznych skoków w bok. Jest pozornie beztrosko, ale cały czas artysta nie spuszcza oka z obserwowania życia. Na szczęście ma czas na chwilę refleksji: "Piątki spędzam w wannie" – w tym utworze towarzyszy mu Dawid Podsiadło. Ten duet jest rewelacyjny, a piosence wróżę sporą popularność. Panowie spotykają się jeszcze w "Sanatorium" – tutaj fajnie pomaga im jeszcze Rosalie. W tym utworze mamy kumulację, bo po raz pierwszy słyszymy dużo lepszą muzykę. Pham, producent numeru, zafundował oszczędną i mądrą oprawę opartą na bardzo dobrej sekcji rytmicznej.

"Biję rekord, jakby rekord wisiał mi pieniądze"

Ten album zwraca uwagę otwarciem się na licznych gości i chęć współpracy z nowymi producentami. Efekt jest dobry, ale bez przesady – zaproszenie kilku raperów na pewno nie pomaga. Czyżby Taco chciał zrobić ukłon w stronę tego trudnego środowiska? Na szczęście kończy się dobrze, bo w ostatnim utworze artysta jeszcze raz zbiera swoich wszystkich gości, aby się z nami pożegnać specyficznym toastem. Do tego jeszcze świetna muzyka Zeppy Zep. Tutaj jest wszystko, ale przede wszystkim kumulacja frustracji przeciętnego, myślącego człowieka, któremu nie jest wszystko jedno. Zresztą samego siebie artysta, tutaj pod ksywką Fifi, nazywa pospolitym.

Za sklepy monopolowe
Za puste butle i pełne sale porodowe
Na zdrowie
[Dawid Podsiadło]
Za wybory samorządowe
Za stare obietnice przebierane w nowomowę
Na zdrowie
[Kizo]
Za czasopisma kolorowe, za tani browar
Za zdrapki i gry losowe
Za psychotropy i narzeczone kryzysowe
Tanie motele, gumki i papiery rozwodowe
Na zdrowie
[Pezet]
Za tanie wódki owocowe
Za łatwowiernych szefów i zwolnienia chorobowe
Na zdrowie
[schafter]
Za rosnące dziury ozonowe
Darmowy parking i samochody osobowe
Na zdrowie
[Ras]
Za kwiaty ze stacji benzynowej
Na walentynki, rocznice i święto kobiet
Na zdrowie
[Rosalie.]
Kończę i rzucam pocztówkę w obieg
Z pozdrowieniami, Twój Fifi, pospolity człowiek
Na zdrowie

Skromny czy jedynie konsekwentny?

Opinie komentatorów są różne, ale najczęściej letnie, takie jaki miał być charakter albumu. Ja staram się nie szukać drugiego dna tam, gdzie go nie ma. Dla mnie to bardzo dobry album. I coś mi się wydaje, że na przyszłorocznym rozdaniu Fryderyków Taco skazany jest na kolejne niepojawienie się na gali, aby znowu nie odebrać statuetki:-)

8/10

 

 

Zostaw komentarz