Skip to content
10 cze / Wojtek

The Manhattan Transfer – „The Junction” [RECENZJA]

Legendy muzyki żyją swoim życiem. I już na pewno nie muszą niczego nikomu udowadniać. The Manhattan Trasfer zrobił tyle dla popularyzacji muzyki, że może przebierać w zaproszeniach na prestiżowe wydarzenia,  oczywiście nie wszystkie, ale na pewno te promujące muzykę szlachetną. Dlatego nikt pewnie nie spodziewał się, że zespół nagra nowy material. Zresztą właściwie dalsze istnienie zespołu, po  ninedawnej śmierci jego założyciela Tima Hausera, było jedynie "odcinaniem kuponów" od szacunku, jakim kapela cieszy się po swoich ponad 40. latach zasług. Jeszcze niedawno, kiedy Hauser miał problemy zdrowotne, okazjonalnie zastępował go  Trist Curless. Wyobrażam sobie, że takie wejście do uznanego zespołu było dla nowej osoby dużym wydarzeniem, ale komfortowym, bo za zgodą wszystkich jego członków. Może więc naturalne było, że szybko stał się stałym wokalistą grupy, która uczciła ten fakt nagraniem albumu z premierowym materiałem.

Już samo nagranie nowego albumu, aż 9 lat po poprzednim,  można odczytać za dużą determinację. Jednak płytą "The Junction" zespół potwierdza, że ciągle jest na topie swoich możliwości i artystycznej kreatywności. Zebrany tutaj materiał to covery, czyli coś na czym wszystkie uznane grupy wokalne budowały swoją markę. Słuchając tych ciekawych, znakomicie zaśpiewanych opracowań można dojść do wniosku, że wykonanie starych piosenek jest trudniejsze niż napisanie nowych. Takie utwory jak "Cantaloop" czy "Tequila / The Way of the Booze", artystyczne wersje popowych przebojów, to istne perełki. Zwłaszcza w tej drugiej, piosence bardzo rozrywkowej, użytkowej i kojarzącej się z totalną zabawą, zespół pokazał klasę, a wplecenie w nią nowego fragmentu to prawdziwa maestria. To repertuarowe eksperymentowanie to także utwory instumentalne, z których  zespół tworzy świetne piosenki

Słuchając tej płyty trudno powiedzieć, czy na tle całej dyskografii jest ona szczególna. Na pewno mamy tu do czynienia z wysokim poziomem wykonawczym, do jakiego zespół nas przyzwyczaił. I może w porównaniu z dużo młodszymi formacjami wokalnymi jest tutaj więcej śpiewania klasycznego, opartego na raczej zachowawczej harmonii. Ale w tym przypadku jest to znak firmowy The Manhattan Trasfer, zespołu, który w każdym swoim wykonaniu stawia na perfekcję i świetną spójną barwę. To po prostu klasyka gatunku.

10/10

Zostaw komentarz