The Voice of stagnacja
We wczorajszych 2 odcinkach The Voice of Poland nic się specjalnego nie wydarzyło – ciąg dalszy nudnych kreacji i kilka miłych niespodzianek. Jednak najciekawsze były „występy” samych jurorów, bo ci przecież mają być największą siłą programu.
W tej edycji postawiono na zderzenie się 3 zasiedziałych i świetnie czujących się w programie jurorów, z tym prawie nowym. I właśnie Andrzej Piaseczny, mimo że brał już udział w historycznej pierwszej edycji, miał być powiewem świeżości. Jego rzadkie odwracanie się w kilku wczesniejszych odcinkach (i w konsekwencji najmniej liczebna grupa podopiecznych) musiało doprowadzić do desperacji – wczoraj właśnie byliśmy świadkami masowego łapania bardzo przeciętnych wokalistów. I może właśnie o to chodziło produceentom, wszak nie od dziś wiadomo, że The Voice of Poland jest przede wszystkim tłumnie oglądanym programem telewizyjnym, a to czy jest on o śpiewaniu, wyglądaniu, czy życiowych postawach, to już raczej sprawa drugoplanowa.
Mimo wszystko, być może nawet na przekór, będę się skupiał na tym co słyszę. I wczoraj słyszałem jedną zdolną wokalistkę. Renata Tuszyńska jest tym rodzajem artystki, który mnie najbardziej interesuje. Przede wszsytkim przyciągnęła mnie szczerość i ciekawa, spójna barwa. I nawet nie przeszkadzały mi wpadki intonacyjne i rytmiczne, bo to żadna zbrodnia, jeśli w zamian daje się świetny klimat i emocje. Brawo:-)
Podobała mi się też Agnieszka Birecka. Samo wykonanie odkrywcze nie było, bo w podobnej stylistyce akurat tę piosenkę śpiewało już kilku artystów, ale była lekkość, muzykalność i bardzo dobre frazowanie. Najbardziej jednak zaimponowała mi umiejębność zaśpiewania duetu z Andrzejem Piasecznym tak po prostu, z marszu – to może świadczyć o dojrzałości warsztatowej i gotowości do trudnych wyzwań scenicznych.
I to tyle na dzisiaj. Tak, trochę krótka ta „recenzja”, no ale cóż – krawiec tak kraje, jak mu materii staje: 🙄