Skip to content
30 lis / Wojtek

The Voice of…ulga:-)

Szósta edycja The Voice of Poland zakończyła się dobrze. Do ostatniej chwili martwiłem się, że rozstrzygnięcie będzie populistyczne. Stało się jednak inaczej i wygrał ten, który najbardziej na to zasłużył.  😆

Koncert finałowy zbudowano na takiej dramaturgii, aby widzowie myśleli, że uczestniczą w czymś wyjątkowym. Ten zamysł przydał się jednak artystycznie, bo mogliśmy usłyszeć finalistów w różnych wcieleniach wokalnych. Te ostatnie występy były na pewno świetnym podsumowaniem umiejętności i możliwości uczestników, jednak chyba w niewielkim stopniu wpływały na decyzje widzów. Na pierwszy ogień dano nam rozrywkę wysoką – każdy wokalista wystąpił w duecie z gwiazdą lub „gwiazdą”. Tutaj najlepiej wypadła Ana Andrzejewska, która w duecie z Kubą Badachem pokazała swoją muzykalność i wrażliwość. Jej umiejętność śpiewania duetu trudnej piosenki świadczy o sporej dojrzałości muzycznej, a zaśpiewanie z Badachem jak „równy z równym” to już coś! Jeśli do tego dojdzie jeszcze obycie scenieczne, to w przyszłości może być bardzo dobrze.

Pozostałe duety specjalnie nie zachwyciły, mogły głównie zadziwić lub rozśmieszyć. Bo jak ocenić występ Tobiasza Staniszewskiego z chórem? Tego nie można traktować jako duet, bo Sound’n”Grace stanowił jedynie świetny podkład do partii solowych. Jeszcze śmieszniej wypadł występ Williama Prestigiacomo, który zaśpiewał dużo lepiej niż przydzielona mu „gwiazda”, czyli Margaret.

Występy solowe potwierdziły klasę Any Andrzejewskiej i Krzysztofa Iwaneczko. Za to kompletnie nie rozumiem tego co zrobił Tobiasz Staniszewski. Jego wykonanie kultowej piosenki Czesława Niemena było tak bezklasowe i karykaturalne, że jak najszybciej chciałbym je zapomnieć.

Występy uczestników ze swoimi trenerami, to chyba głównie popisy tych drugich. Np. p. Górniak nie wzięła apod uwagę, że skala głosu jej podopiecznej jest dużo niższa, a wybierając piosenkę „Stop” ten czynnik akurat trzeba było brać pod uwagę, bo to utwór wymagający dużej skali. Maria Sadowska śpiewając ze swoim uczestnikiem standard jazzowy zrobiła bardzo dobrze, bo w tej piosence Krzysztof Iwaneczko mógł sie rozwinąć znakomicie. I nie wiem, czy jurorka celowo zaśpiewała słabo, ale na jej tle Iwaneczko zabrzmiał szczególnie dobrze.  😮

Finałowe występy, zaprezentowanie piosenek autorskich przez 2 najlepszych finalistów, to najciekawszy dla mnie moment tego koncertu. Na podstawie tego co artysta tworzy i jaki repertuar chce wykonywać, możemy się dowiedzieć, w którym kierunku zmierza. Obie piosenki były interesujące i te dwa występy dały bardzo jasne sygnały. Po pierwsze: Krzysztof Iwaneczko jest obiecującym wokalistą i kompozytorem, człowiekiem,  który z sukcesem może zaistnieć na naszej scenie. Jego największy problem obecnie to bolączka wszystkich początkujących wokalistów, którzy w jednym występie chcą zaprezentować wszystko co potrafią. Mam nadzieję, że Krzysztof szybko się z tego wyleczy. Po drugie: Tobiasz Staniszewski zaprezentował tak dobrą piosenkę, że dopiero teraz uwierzyłem, że to interesujący artysta. Szkoda, że śpiewa po angielsku, bo to może być duża przeszkoda w przedzieraniu się do serc polskich słuchaczy.

I to wszystko na temat finału. Zaraz po nim rozpętała się tradycyjna burza interenetowa. Jak zwykle są zwolennicy i przeciwnicy ostatecznego roztrzygnięcia. Wiadomo, że „de gustibus non est disputandum”. Jednak nie mogę pojąć frustratów wypisujących, że Krzysztof Iwaneczko to najgorszy zwycięzca wszystkich edycji The Voice of Poland. Ja akurat uważam wręcz odwrotnie. A jak będzie, to czas pokaże, bo ten zawsze jest najlepszym sędzią 😉

komentarzy 6

zostaw komentarz
  1. Mona / 30 lis 2015

    Bo Iwaneczko faktycznie nie jest najgorszym zwycięzcą -- wokalistą jest naprawdę bardzo dobrym -- tylko na razie tak samo nijakim, jak Nizio. Totalnie bezpłciowa postać. Ani nie ma wyjątkowej barwy, ani wyrazistej osobowości, ani szczególnego pomysłu na siebie, czyli równie dobrze mogłoby go na scenie na razie nie być. Ukeje, Sikora, Ziółko i Cano byli na tym etapie po stokroć bardziej jacyś. Z całej szóstki tylko Sikory i Nizio jeszcze nie słyszałam na żywo 😛 Jednak jestem w stanie zrozumieć, że ten program, będący niejako konkursem wokalnym, wygrał ktoś, kto starał się być najbardziej perfekcyjnym. Dlatego nie powiem, że wygrał niesłusznie, jednak tylko jego i Nizio dalsza droga muzyczna mnie na razie kompletnie nie pasjonuje. W powyższych postach widać dużą przychylność do Pana Iwaneczko i dużą nieprzychylność do jego największego konkurenta z finału. Oni jednak obaj twierdzą, że są wygranymi, więc ja mam nadzieję, że może mnie kiedyś Pan Iwaneczko przekona do siebie swoją twórczością, a ja życzę, żeby Pana przekonała twórczość drugiego, bo w tym programie musiał śpiewać piosenki czyjeś, a ma naprawdę dobre swoje 😉

  2. Mona / 30 lis 2015

    Przepraszam, jeszcze dodam, że nazywając Krzysztofa kompozytorem, warto dodać, że Tobiasz jest również kompozytorem, ale ma na koncie już muzykę do reklam, etiud filmowych, musicali, gier komputerowych, polskich eliminacji do Eurowizji, złożono mu propozycję współpracy z zespołem grającym w Jaka To Melodia już ładnych parę lat temu i w tym wszystkim największym jego atutem jest to, że jest samoukiem. Sam nauczył się grać, dlatego naprawdę nie lubię porównywania tych dwóch Panów. To jest po prostu krzywdzące dla obu, a obaj zasługują na uznanie.

  3. Adam / 30 lis 2015

    Co do utworu z trenerami -- zgadzam się, że Edyta wybrała utwór pod siebie, ale Ana moim zdaniem dała radę, zwrotki były zaśpiewała wręcz lepiej, ciekawiej od swojej trenerki. Góry też wyciągła, może nie tak wysoko jak Górniak, ale brzmiało to dobrze. Osobiście na mnie popisy Edyty nie działają, od ekstremalnie wysokich dźwięków wolę ciekawą barwę, dlatego w tym duecie bardziej podobała mi się Ana, a takiego wrażenia chyba Edyta chciała właśnie uniknąć.

  4. Wojtek / 1 gru 2015

    Tak, zgadazm się:-), bo jak napisałem wcześniej: to czas zweryfikuje, który z uczestników najlepiej wykorzystał olbrzymią szansę, jaką daje popularnośc telewizyjna. Historia pokazuje, że nie trzeba wygrać programu, aby odnieść sukces.

  5. zeno / 1 gru 2015

    Z wielką uwagą czytałem recenzje zamieszczane na tym blogu w czasie trwania TVoP. Zwykle były bardzo trafne i fachowe. Gratuluję. Niekiedy nie do końca zgadzałem się z nimi, ale to wpisuję na karby gustu. Pan Tobiasz ma charakterystyczny głos, ale czy ciekawy na dłuższą metę. Niewątpliwie ostatni akord w jego wykonaniu był lepszy, aczkolwiek linia melodyczna dość ograna. Śpiewanie jedynie górą staje się nudne i pewnie nie wykonałby tak wszechstronnego i różnorodnego repertuaru jak Krzysztof. Krzysztofa w ostatnim utworze poniosła młodość i emocje. Generalnie ma o wiele bardziej ciekawy repertuar -- niektóre próbki są dostępne w internecie. Jego atutem jest pomysł na własną karierę i determinacja. Dodam, że zarówno on, jak i Pani Maria byli w finale mocno przeziębieni.

  6. Poprad / 4 sty 2016

    Przeziębienie nie jest żadnym czynnikiem uprawniającym do ulgi i raczej mało honorowym sposobem obrony czyjejś słabości. Był w finale pewien uczestnik, który nigdy się nie przyznał, że był w ciągu całego programu chory i 'wyrwany’ z intensywnego leczenia na czas odcinków live, miał chwile słabości i osłabiał go stan zdrowia, a wszyscy go krytykowali i to robią do tej pory.
    Jego siła! Nasza krew 😉

Zostaw komentarz