Skip to content
29 paź / Wojtek

VoP’23 – skończyły się bitwy.

Wczoraj obejrzeliśmy ostatnie bitwy. Tym razem wystąpili podopieczni Tomsona i Barona, i było tak jak wcześniej – wykonania nieciekawe przeplatały się z tymi w miarę poprawnymi. A jeśli ktoś był ciut lepszy, od razu jego występ urastał do rangi artystycznego wydarzenia. Ale spokojnie, nic szczególnego się nie wydarzyło, a interesująca była tylko jedna uczestniczka.

Podobnie jak w poprzednim odcinku, teraz też dwie najlepsze wokalistki zostały wystawione w jednym tercecie, a potem duecie. I wiadomo było, że jedna z nich musiała odpaść. Szkoda,  bo  było oczywiste, że wygra Becky Sangolo, wokalistka od początku programu wyróżniająca się. I niestety odpadała Maryna Viarenich, za  to we wcześniejszych duetach było najczęściej tak słabo, że nie było z kogo wybierać.

Dopiero ostatnie występy w nokaucie, kiedy każdy uczestnik zaśpiewał wybraną przez siebie piosenkę, można było się zorientować w możliwościach wokalnych solistów. I oczywiście najlepsza była Becky, ale podobała mi się jeszcze Monika Kluszczyńska. Dobrze więc, że ten etap się odbył, bo wcześniej na tę wokalistę nie zwróciłem uwagi.

Teraz, kiedy w programach na żywo wystąpi 16 wokalistów, będzie trzeba odcierpieć i poczekać do momentu, gdy w konkursie pozostaną ci najlepsi, których słucha się bez bólu.  Ale kiedy to nastąpi? Może dopiero w finale?

Zostaw komentarz