Skip to content
2 lis / Wojtek

Yessie Reyez – „YESSIE” [RECENZJA]

Branża się nią zachwyca, a ubiegłoroczna nominacja do Grammy to przepustka do pierwszej ligi. Dla mnie jednak to ciągle kanadyjska artystka, której jakoś się udało. Najnowszy album to potwierdza – artystka jest w dobrych rękach, słychać profesjonalizm i nowoczesność, ale głównie potężne zaplecze produkcyjne. „YASSIE” to materiał, w którym od początku do końca, w każdym momencie słychać nudną, dobrze wykalkulowaną komercję. A głos wokalistki mógłby się świetnie sprawdzić w kreskówkach dla dzieci. Właśnie głównie dzięki dziwnej barwie tej wokalistki słucham trochę jak dziwoląga.

„YESSIE” to 11 autorskich piosenek, właściwie niczym szczególnym się nie wyróżniających. Co prawda ten album jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego, bardzo długiego – teraz jest spójnie i konkretnie, ale nudnawo. Najciekawsza jest piosenka „Forever”, w której 6LACK robi niezłą robotę, do tego stopnia przejmuje stery, że udział artystki jest jedynie dodatkiem.

8/10

Zostaw komentarz