Skip to content
7 sty / Wojtek

Bedoes, Lanek – „Opowieści z Doliny Smoków” [RECENZJA]

A miało być tak dobrze

Rok temu, słuchając albumu "Kwiat polskiej młodzieży" prorokowałem, że Bedoes i Kubi Producent (autor ścieżki muzycznej) to nadzieje polskiego rapu. W połowie 2019 Kubi wydał swój solowy album z długą listą zaproszonych raperów. Ich poziom był w najlepszym wypadku w dolnych stanach średnich, więc w całości to na pewno nie był udany projekt. A znamienne, że na tej płycie nie pojawił się Bedoes, artysta, z którym Kubi nagrał wcześniej 2 bardzo dobre albumy i dzięki któremu ten nastolatek stał się wyrazistą postacią polskiego rapu.

Bedoes także poszedł swoją drogą nagrywając najnowszy album z Lankiem. I może wstydu nie ma, a niektórzy mówią nawet, że jest lepiej. Dla mnie to jedno z większych rozczarowań ubiegłego roku. Bo wcześniej było prawdziwie i sprawnie, teraz jest jedynie sprawnie.

Chłopak do wszystkiego?

Bedoes po osiągnięciu sukcesu i sporej rozpoznawalności miał prawo uwierzyć, że jest już prawdziwym raperem. Na "Opowieściach z Doliny Smoków" artysta próbuje wszystkiego: jest lirycznie, momentami lekko wzruszająco, ale częściej wulgarnie i bardzo prosto, a nawet, niestety, prostacko. Oprócz typowego rapowania Bedoes zabiera się za śpiewanie czegoś w rodzaju rocka, co może nie wychodzi najgorzej, ale jakoś tutaj nie pasuje. Są też próby w stylu "story tell", ale zaraz za chwilę jak z pudełka wyskakuje utwór wykonany po włosku. Jednym słowem – wszystko. I od razu przypomina mi się dowcip, w którym pewna pani opowiada swoim koleżankom: mój mąż jest duszą towarzystwa: porozmawia na każdy temat, dowcip opowie, ch. pokaże, ot taki bawidamek. Bedoes także pokazał nam swojego ch. w jednym z utworów.

Prawdy objawione?

Pisać teksty Bedoes zawsze umiał. Idzie mu to sprawnie i może dlatego z taką łatwością wstawia też banały w stylu: "nie każda dziewczyna to kurwa, nie każdy Polak to złodziej", albo "ubrany na biało jak papamobile". Są też jeszcze lepsze kwiatki w stylu: "mam jedno marzenie tak jak rozpędzony plemnik" i jeszcze: "nowe kurwy, nowy dres".

Tekstowo jest nieszczególnie. Muzycznie także. Lanek bardzo się starał, aby warstwa dźwiękowa była atrakcyjna i momentami tak jest, ale w całości nie robi to większego wrażenia. Podobają mi się jedynie dwa utwory:  niebezpiecznie zahaczający o banał "Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach" z fajnymi falsetami i "Michelangelo".

I co dalej?

Najciekawsze jest, że mimo wielu narzekań tej płyty słuchało się nienajgorzej. Przebija się wiara Bedoesa, że nagle należy on do innego, lepszego świata. Ten "awans społeczny" wykorzystuje po swojemu, ale przecież mając 21 lat ma się prawo do różnych głupot. Bo mimo wszystko, mimo zachłystywania się stanem posiadania i  popularnością, pomimo licznych mielizn tekstowych i stylistycznych, ogólnie u tego chłopaka ciągle słyszę potencjał. I wolę słuchać czegoś tak nieporadnego niż wielu uznanych polskich raperów, którzy nagrali w ubiegłym roku swoje rozczarowujące albumy.

6/10

 

Zostaw komentarz